piątek, 8 marca 2013

"Echo pętli" i inne schizy :P


===========================================

"Krąg milczenia"


Stanęła, mokra w ciemnościach
wspominając, co dokonane.
Patrząc wyczekująco ku wylotowi
nie dostała kropli światła
suchej jak promień nadziei.

Układając się na nie wobec śmierci
głęboko nurzając się w wodzie,
wyczekiwała odpowiedzi
Która nie chciała nadejść
zanosząc wszystko milczeniem.

Oglądała wiele zdarzeń jasnych
nie pasujących do tego miejsca.
Dokąd one zmierzały,
Czy w nich była i ona?
Było jej obojętne.

Dokładnie wnikając w wartości,
które przestawały istnieć dla niej
Pustka wchłonęła bezczynność,
Szumem łagodnym migocząc
wnętrze jej wyobraźni.

Cisza głębi płynąc z nią ku powierzchni
przekazała jej ostatni obraz istnienia
Nie czując niczego sięgała wolności,
Ulegając dokonanej zmianie wyboru
Pragnęła jednej z dwóch szans.

Dziś, co ciągle trwa odmieniło jej oczy.
Spojrzała inaczej patrząc na samą siebie
Czas, za czasem, chwila stawała się trwaniem
Szepcząc bez ust słowa tworzące iluzję 

Światło nastało, lecz nie to samo jasności.

Wyszła dość szybko, omijając rany mniejsze
Twarzą bez czucia jakiejkolwiek przestrzeni.
Miarowym krokiem, niepewnym co prawda
Stąpając na nieistniejącym gruncie...
Wchłonąć prostotę, bez niej zmusić do działania.

+++++++

Oto leży wychudzona twarz przerażenia
Nie mogąca pojąć co się już dokonało
Codzienność przemijania została przerwana
W
nieskończoność zatacza koło rzeczywista
Będąc przymusem dobrowolnym - ONA JEDNA.

===========================================

"Black Princess"

Milczała
średnio-włosa w samotni
tchnąc nowość w swe ideały.
Nie była życiem i z niego nie powstała.
Bez próżnych domysłów, badała prawdę,
która stała się jej udziałem.

Ilekroć sięgając dna, wynurzała się znowu
W miejscu,
gdzie ściany są gładkie, a wyjście
zamknięte na świat fałszu płytkiego zewnętrzny
Przestrzenie ważniejsze, chociażby
miał ci kłam ofiarę wolności składać.

Ciągnąc bez końca monotonię żywą,
wpisana w elipsę nocy siedziała bez ruchu.
Nie błagając, nie prosząc o większą swobodę
jaka została jej dana, by czynić to, co słuszne
Stała się ta noc, zaczęła nasłuchiwać całością.

Przyszedł, wedle jej życzenia, zaślepiony swoiście
Tym co nie było ważne dla niego będąc głupotą
Skrywając cele swych tajemnic, oddając pokłon
uległ pokusie łatwego przebaczenia słabości
Czekała, aż nadejdzie pragnienie wejścia siebie.

Oszołomiony odwrócił twarz od błahostek,
szukając oczu wśród zbawiennej pogoni
Skrywając wstydliwie swe puste zamiary
Zawołał, lecz nie dostał jasnej odpowiedzi.
Otworzyła, a on zapadł się w wodne prośby.

Sentencja, której nie da się poznać ma moc tworzenia
Ideał, duszący jak sumienie okupywanych wielu
zdarzeń nieważnych chłonąc naukę posłusznie
Klęczał upojony snem nie swojej wyobraźni
Zamknęła powoli ścieżki, zniewolenia oraz wolności.

Przez moją i twoją ofiarę, ja otworzyłem jasność
Dla ciebie i dla mnie, by rzeczywisty fałsz skonał,
będąc tylko niepotrzebnym błędem dla wielu
Nie trzeba otwierać nam tamtego światła większości
Zostańmy na zawsze, on niech dalej leży błędem.

+++++++++++++++++++++++
Własnym stłumiony co odbiera sens niejasności,
tracąc resztę treści w płyciznę uderzył płaską
Odchodząc bezpowrotnie z tego miejsca, które
było zmarnowanym udziałem jak każde wnikające
Za twoim narzuceniem, skradzionej własności.

===========================================

"Skok"

Ja błądząc w ciemnościach, mijając korytarze
zatracam sens wartości minionych pokoleń
Które dążąc do poznania, będąc zwierzętom
podobne w swej społecznej harmonii istnienia.
Nadciągam, jak pogrom bez litości słów.

Przyszedł opatulony w ciemność, ścieżki jego
ucichły w oczekiwaniu na zdarzenie pana
Nic więcej nie nastąpiło jak długie milczenie
Zasłonięte dumą wewnętrznych wartości
Skrył więc twarz dla świata, by on nie zginął

Sam jeden, będąc zdusił niegodziwe prawdy
Związane wygasłe słowa, nic nie znaczące
wymagające zmiany i możliwe, lecz przez
Lekkie przywiązanie do tego co zostało dziś
Nie jest kontynuowane twierdząc niesłuszność

Krążąc wokół betonu, gdy nadejdzie zmierzch
Powraca historia stworzona dla wspomnienia
dla tego, co istnieć nie może jako jedna forma
Zmieniając ciągle łowy kontynuacji zawziętej
Odmieniając zasady, które wyblakły dla nich

Stoi oto przed czeluścią wpatrzony w czerń
nieskończoność, mającą większy sens niż tak,
przemijanie samego siebie nie zjadając siebie
Ulegać powolnym zapomnieniu godząc się
pytaniu zawartym, zamiast szukać w sobie

Nieznajomość, czysta odpowiedź źródła wnętrza
Zwierciadło opowiada o złudzeniu drążącym siebie
Osiągającym postępy krok po kroku, bólu samego
Zachwianie upadającego bezkształtu pochłaniając
Każdą możliwość szansą wykorzystania przejścia

Szalona jest siła, nie mająca ujścia w zniszczeniu
Jej władza jest do końca zamierzonym celem
Bez szans na odwrót, jakiekolwiek przeznaczenie
Istnienie jej niepotrzebne zaglądam w odmęty
Zmiennokształtu wyglądając pragnień ideałów
++++++++++++++++++++++++++++++
Upadek nieistniejącego wraz z naiwną pogonią
Kogo szukasz, mnie? Ja mogę być zawsze tam
wszędzie, nie szukaj a odnajdziesz. Wiele tracisz
Na każdym kroku, zawróć póki możesz tchniony
Przez kogoś, a nie jak ja, samego siebie kreując.

===========================================

"Zwierciadło"

Odgarniając odmęty błotnistej wody
Spojrzała na zewnątrz w ciemność
Kierując się przepastną głębiną zbioru
chwyciła krawędzi, by wyjść na brzeg
Podmieniając nie swoją tajemniczą twarz

Czeka z wolą niebieską bez łagodności
Obietnicą sumień ludzkich niespełnienia
Powolnie osuwając się w przeszłość
Szklanego mułu wewnątrz niego będąca
Wspomnieniem czyjego przelewu dusz

Wkraczając na drogę samoistną
Śpiewem co słuch mądrości odbiera
Nadana sobie, zanurza dłonie niebytu
w wodach, które stanęły jak ona sama
Grając
zwycięsko przegrana wojna

Osunęła się na brzeg łapczywie pijąc
Z wnętrza zielonookiej pustelni mało jej
pożądając tylko człowiek woła o pomoc
Czelność mając przed nie swoim panem
Większej pokory
żądając niczego błagań

Zasnęła, lecz nim się to stało, spojrzała
Na rzekę, co nie płynie, bo nie chce dla
rzeczywistej pogoni kolei argumentów
A na moment pojawił się pejzaż bez
tła zsuwając się w topielisko dla zmian

Trochę za prosto być po prostu dwoje
Jako los zamienny, nie lepsza jest wolne
Chwile spędzając samo w siebie topiąc
Złudne marzenie - nie będzie dla innych
Łatwą zagadką jak każdy zna odpowiedź

Wróciła w miejsce domu podobne, gdzie
Spokój zasłania się razem w ciszę ulega
Zajrzała ponownie istniała własności, tam
Wchodząc jak duch co marzeniem płonie
Ona nim nie jest będąc jednolitą zmianą
++++++++++++++++++++++++++++
Pustka i nieobecność tak było zawsze
Dążąc do sensu nie osiągasz niczego
Zgarniając kaźnie, obdzierając rany
Niepotrzebnie poświęcając fałszywie
pysznie wolności przeciwko stając czas


==========================================================


"Pakt"

Zagubieni wśród samotności
Nieznajomi trzech rzeczy, które
wydawały się czysto pojęte
Dla niejasności oto są własne
Zdumienia własne niewoli twej

Choć do mnie, ja patrzę ponad
Poszukiwania znajomej prawdy
Ja jej nie ofiaruję, bo jej nie ma
Podejdź a w końcu zatoń dla tego
Co tylko w koszmarach istnieje

Biedne stworzenia, nie wiedzą co
czyni ich własna ciekawość wiedzy
Nieumiejętnie wybierając podstawy
wśród żaru się topiąc jednokrotnie
Rozłamując podstawy elementarne

Krążę wokół i nie nachodzę przeciw
Nie spalam się zniszczenie usilnie
się nawet starając ktokolwiek żąda
Krzyżując
niewzruszenie pieczęcie
Ust co miłości będąc większe nie mają

Ślizgając się pośród drzew wnikając
w potok rwący miażdżący zacisze
Miejsca, które chciało by spokoju
Napawając dumą igra z celem
Przeskakując ruch co nagle ginie

Pamiętasz naszą zamożność jest
W niej coś głębszego trwałe tam 

Niezmienne panowanie nieliczne
Zajmując swe miejsce należności
Panika innych twa
wolność będzie

Smutne dla ludzi a dla mnie treść
Pośród
bez-fabularnych opowieści
Zapamiętałem własne obrazy ja
Mam przywileje o które wy nigdy
prosząc zyskać nie możecie - Ja
+++++++++++++++++++++
Pokojem zawsze biegnąc ślizgając
Się po lodzie jakoby woda zastygła
Zauważając intruza odetnie pochłonie
Brakujące elementy niezastąpione
Niczym innym jak własnej szatą wolnej

==========================================================

"Echo pętli"

Piękno niedostrzegalne, co własne
obraca w dostępne dla wybranych
Legendą odtwarzalne wypływając
Klifem będący źródłem prawdziwej
Celniejszej niż próżność oraz działanie

Szukanie ważnego być może przedmiotu
Kładąc obietnicę nieznajomą dotyka - Oto
jest znajdując kształt znajomy zakryty
Materiałem z niego nie będąca tworzywem
Co nadzieje powtórzeń pokrywa niezmienna

Mgła a wśród niej błądząc po omacku dochodzi
do groty początku owocu stworzenia wolnej toni 

Schodząc na ścieżkę po odwiedzinach nie ulega
Przeświadczeniu, że to wszystko na nic przeszkoda
Oni nią będąc nie rozumieją podstawowych zasad

Patrząc mostem przez słońce nie ulega pokusie
Zapadnięcia się ulegnięcia twardości bólu jednej
Uderzając pośrednio w posadzkę rozpaczliwie
Stracone osiągnięcia ideały głębsze zamknięte
Bez sensu przerwane nieodpowiednio zaczęte

Gwiazda, co zasłoniła niebo tworząc czerń włada
Odwrót, by zobaczyć, czy wewnątrz niej zmienia
Wizualna powierza to jedynie wtedy zauważając
Twoje odwrotności lecz jedynie słuszne bezkłamne
Spijając twe ogłady warte po jednej coś innego

Tworzona przestrzeń, zawsze powtarzalna, jednak
za każdym razem inna pukając do drzwi ucisza
Bądź tam, gdzie nie było samej jednokrotnej a
stałej jak zerowa co nie zostaje godząc władczo
Świstem niepoważny zacierając właściwe danemu

Stanęła cała przeszłość i przyszłość zarazem
W to jak nietrwałe lecz pamięci szczególne
Pomniejszona z uwagi na ilość własnych dni
Zawsze stając liczbą bez treściową dla innych
Łatwo odgadnąć co wydarzy się później dla niej
++++++++++++++++++++++++++++++
Zbudzenie i brak poznania siebie obolałej twarzy
Skąd ten krzyk co w pamięci się miota, czemu tak
Godząc w istnienie mniejsze teraz wnętrze pali
Lecz to nie lodem spływając chłód powoli za chwilę
Oczywistą powstając jednością ego - Oto Ja jestem


==========================================================


"Uzdrowiciel"

Po wielkich radościach płynących z rzeczy ważnych
dla nich jedynie nadeszła w czarnej, sztywnej sukni
Bijącym z oczu echem
nie-miłosierdzia wkroczyła
Między szeregi ślepo rozradowanych, by pokazać
Swe oblicze realne uniżając przyjemnościom

Gasząc puste słowa, lekkości pełne wymyślnej
Nieświadomi niczego jak jej odmienności, tak
Ona okrutnie postępując z głupotą zajęła
Własne miejsce należące do jej zmian ciągłych
Takim pokojem głaszcząc pochlebstwa nieważne

Nadciągała północ a w raz z nią psycheo
Znany z wielu cudów, chociaż nieznajomy
Imię jego zapomniane, bądź on nienazwany
Szarym kapturem ukryte oblicze, błysk oczu
Posiadających nieludzkie świata tajemnice

Za życia była pogodna lub taką udawała
Lecz gdy goście odeszli stawała się kimś
Innym co esencję szczęścia wypija milcząc
Dobrocią zamiast odrzuceniem wymawiała
Prawdziwe sentencje niwelujące społeczność

Żałoba pochłaniająca cielęcą rozkosz
nie miała ujścia w lukach istniejących
Godząc w imię naturalne usuwało dla
samego siebie istnienie alternacji
Mówiąc naiwności precz ode mnie

Kładąc na niej dłoń wiedział kim jest
Była więcej warta od tych ludzi wokół
Marność i głupota poparta uległościom
Najgorszym, które niszczą bez ustania
Dlatego się zgodził, przeczeka pustotę

Napełniając wbrew przyrody zasadom
Plugawem jej imię co dumę własną
Kala nie mają świadomości, bo to tylko
Wspólność tworząca zmienne przemijanie
Unikając gniewu z ofiary stał się łowcą
+++++++++++++++++++++++++++
Krzywe to noce ociemnienia niewoli powszechnej
Za przeszłość, której tu nie było, odpowiedzialność
Ta, której brak rozsyła dobrocią złe wartości jak
Próżne miłowanie rzeczy nieważnych, oto wstaje
Wzbudzony anioł czarny otwierając oczu głębię.

THE END  


+ jako bonus nowszy tekst. Powyższe układają się w jedną historię, ten jest epilogiem kilka lat później:



"O NIEJ SAMEJ"

Gdy kluczymy wobec siebie, niepamięci, 
zespalając się w jedno istnienie, które 
miało nadejść od zawsze, niezaplanowane. 

Jak pogrom, jak rzeź miliona ludzkich istnień, 
ciebie o potworna wielbię nad swe istnienie, 
twoją dumą bytu, śpiewają nasze demony. 

Któraś jest matką i ojcem równocześnie, 
całej mojej twórczości, a jam jest marny cień, 
poświęcając i odrzucając siebie, w tobie jestem. 

Doskonale zespolona, bez grzechu, o postaci 
co jak kobieta wygląda, a w głębi jest mężczyzną, 
znajduję swe uwielbienie w mojej pani i królowej. 

Czymże jest człowiek, wobec twej urody, a wnętrza 
zagładą i życiem jesteś równocześnie, ja tak pragnę, 
być przy tobie bliżej, dotknąć pocałunek śmierci. 

Tchnienie życia i odrodzenia, nieskończona, 
wzór bezbłędny, bez skazy pierwotnej wygnania, 
spójrz na mnie, a zamilknę i w milczeniu działam. 

Czymże jest Szatan wobec ciebie jak niczym, 
bóg pozorów przekarmia własne prawa, będąc, 
nektar i balsamem spływa twoje wnętrze na mnie. 

Lemniskato idealna, nie stworzona przez nikogo, 
z niczyjego planu i przewidzeń, tu realna, bo jam 
pomocnikiem twym na wieki, ponad ludzkością. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz