czwartek, 25 listopada 2010

Droga ku Odrodzeniu.







I. Ścieżka śmierci - Dom w lesie.


Szedł w milczeniu drogą co jakiś czas potykając się o nienaturalnie porozrzucane kamienie. Wreszcie ujrzał przed sobą ten dom. Wyglądał zwyczajnie, z drogą prowadzącą do miasta i studnią niedaleko lasu. Z tyłu było większe zabudowanie podobne do magazynu lub garażu, jednak podzielone na kilka pomieszczeń. Dziś nikt tak się nie buduje, a zważywszy na wyjątkową historię jaka stała się udziałem tego miejsca to tylko potęgowało atmosferę tajemnicy i mroku.

Kamil wyciągnął z ziemi kij wbity przed drzwiami i wszedł do środka. Wnętrze aż dusiło od kurzu, który zalęgnął się chyba we wszystkich zakamarkach pomieszczeń. Schody na górę były w dość opłakanym stanie, tak więc musiał skorzystać z nabytego niedawno kija, by wdrapać się na górę. Na zewnątrz dom wydawał się mniejszy, tutaj jednak wyglądało to przytłaczająco. Miał uczucie, że każdy centymetr domu patrzy na niego z wrogością i życzy szybkiego zgonu.

W miarę zgłębiania sekretów opuszczonego domostwa, mrok stawał się coraz gęstszy, a w końcu zmuszony został do użycia latarki. Zaintrygowało go jednak to, że chociaż za oknem panuje dzień, tutaj jest wyłącznie noc, nie było oświetlenia, ale nawet jak na to ciemność wydawała mu się nienaturalna. Niektóre miejsca nie rozświetlał żaden promień słońca, pomimo, że światło padało dokładnie w tym kierunku. Podszedł bliżej do jednego z nich, a pomimo, że to tylko ciemność, była zastanawiająco mazista.

Zaskoczony cofnął rękę, lecz ślad po dziwnej mazi pozostał, chociaż z oczywistych względów nic tam być nie powinno. Odwrócił się i zauważył poruszenie na dole, ktoś przebiegł i zostawił drzwi otwarte. Potrącił też coś ciężkiego, co spadło na podłogę, a wyglądało na skrzynię. Nie namyślając się wiele zrobił parę zdjęć i filmików tego miejsca po czym zszedł na dół. Był to tylko stary relikwiarz, pospiesznie rozrzucone rzeczy wskazywały na to, że ktoś czegoś niedawno szukał.

Parę rzeczy, w tym zdjęcia i jakiś notes, niewiele, ale na wszelki wypadek postanowił zatrzymać to jako pamiątkę z tego miejsca. Już szykował się do wyjścia, gdy ktoś chwycił go za ramię boleśnie wrzynając się aż do kości. Kamil przestraszony krzyknął i zobaczył poszarzałą twarz bez wyrazu, ze spojrzeniem ciężkiej depresji, apatia wręcz wylewająca się czernią z oczu i zarażająca całe otoczenie. Pierwszy moment był ogłupiający, tak więc odskoczył i spojrzał ponownie w kierunku nieznajomego, który jednak gdzieś zniknął.
+----

II. Retrospekcja - Joanna.

- Na imię mam Joanna, Joanna Kulewicz - powiedziała do grupy. Wiedziała, że coś tu nie gra, panuje podejrzana cisza, jednak z początku nie potrafiła pojąć co. Dopiero po chwili zrozumiała, że to chłopak wpatrywał się w jej oczy z jakimś nieodgadnionym wyrazem twarzy. Najbardziej pochłaniała ją ta niezgłębiona przestrzeń, jak studnia bez dnia i swoiste migotliwe błyski przypominające kręgi na wodzie. Starała się oderwać od niego wzrok, bo w pewnej chwili wyczuła jakieś bliżej nieokreślone zagrożenie z jego strony.

On też przestał się na nią patrzeć i zwrócił do reszty, gdyż przyszła jego kolej na przedstawienie się. - Piotr Saszde - lecz po chwili dodał - mówią na mnie "Kościej". Na jego twarzy było widać skrywane, chociaż nie dość dobrze chore poczucie samozadowolenia, jednak nie ujawnił dlaczego. - Myślę więc - kontynuowała zajęcia terapeutka - że pierwszy krok zapoznawczy został wykonany i możemy przejść do dalszej części sesji. Przez chwilę rozejrzała się po osobach - ach, zapomniałabym, ty jesteś Max, prawda?

- Tak, rodzina twierdzi, że jestem zbyt nerwowy i te zajęcia pomogą mi dojść do siebie - uśmiechnął się pod nosem - Maksymilan Foraxem, ale znajomi mówią na mnie Max.
Obraz dziwnego Piotra nareszcie znikł, a Joanna miała czas bliżej przyjrzeć się chłopakowi, który wyglądał na najstarszego w grupie. Dalszy czas spotkania zleciał normalnie, a potem wszyscy zaczęli ubierać się i szykować do wyjścia. Wtedy Joanna pomyślała "teraz, albo nigdy" i zanim Max wyszedł przez drzwi wejściowe, odciągnęła go na bok i zapytała wprost.

Nieco zmieszany, pokiwał przecząco głową, na co ona odetchnęła i nieco bardziej rozluźniona zaproponowała spotkanie. Obok nich jak w transie przeszedł Kościej, zupełnie ich nie zauważając. Joannie zdawało się, że trzyma w ręku zmiętą, zakrwawioną kartkę z jej imieniem i nazwiskiem. Nie przypisała temu większego znaczenia i odebrała jako złudzenie. W czasie gdy wracała z Maxem na przystanek, dała mu na pamiątkę kamień, który, jeśli wierzyć w jego moc, miał przynosić szczęście i chronić przed złem, zgubiony naraża na klątwę.

Już od kilku tygodni chodzili ze sobą, jednak jakaś myśl nie dawała jej spokoju. Pomimo, że była z Maxem, postanowiła śledzić Piotra, gdzie chodzi, co robi, ot z czystej ciekawości. Był zbyt dziwny i tajemniczy, więc musiał kryć jakąś straszną tajemnicę. Być może przez nieostrożność, zbyt późno zauważyła, że on także ją obserwuje. Pewnego dnia zwyczajnie, trafił na nią, gdy czekała na Maxa w parku. W pierwszej chwili zaczęła się cofać, ale gdy chwycił ją za rękę, zaszumiało jej głowie i zaczęła iść za nim, po czym upadła w ciemność.
++---

III. Ścieżka nicości - Rytuał zwierciadła.

Zaczynał pisać artykuł do jednego z popularnych portali na temat niewyjaśnionych zjawisk, gdy nagle, na jednym ze zdjęć zobaczył dziwną smugę, na twarzy jednej z postaci. Formowała się jakby w litery oznaczające czyjeś imię. Ostrożnie przejrzał wszystkie zdjęcia, ale na każdym był ten sam efekt. Po przeanalizowaniu zjawiska dostrzegł imię. - Kinao - powiedział na głos i jakby na dźwięk tego słowa zaczął się dusić, a jego komputer się zawiesił. Miał przy tym wrażenie, że ktoś patrzy na niego po drugiej stronie lustra.

Gdy doszedł do siebie, wrócił do punktu wyjścia. Na szczęście zapisał artykuł w Roboczych, więc nie musiał pisać od nowa. To co go interesowało, był fakt, dlaczego Max popełnił samobójstwo akurat na 3 dni przed ucieczką jedynej ocalałej ofiary. Sara Delament, czytał o niej i masakrze w tej starej opuszczonej posiadłości w lesie. Wspomina, że na krótko przed jej wyjazdem Max wydawał się normalny i rozmawiała z nim, ale nie pamięta nic z okresu, gdy była w tym dziwnym miejscu. Towarzyszył jej chłopak, azjata o spojrzeniu węża.

Zgłębiając archiwa, ostatnie opisy możliwego przebiegu wydarzeń natknął się na wzmiankę o wizycie Maxa w szpitalu psychiatrycznym, zanim zamknęli go tam na stałe i zanim stamtąd uciekł. Wyglądał jak cień dawnego człowieka, bełkotał jak autystyk, łamaną polszczyzną o zdradzie, Kinao, Joannie. Aż wreszcie usłyszał najbardziej intrygujący fragment: to nie on zabijał, to demon, którego uwolnił, który mści się za to, że nie było mu dane wyzwolić się ze świata koszmaru, bo przerwał jego rytuał zwierciadła, do którego potrzebował jego ukochanej.

To wszystko nie miało sensu. Skoro Max Foraxem wykończył wszystkich, a potem popełnił samobójstwo, to jakim cudem Sara spotkała go przed swoim wyjazdem z miasta. Być może demon, o którym mówił Max rzeczywiście istnieje. Sara mogła uciec po samobójstwie Maxa, a będąc w szoku wszystko wymazać z pamięci. W takim razie, co tam robiła aż 3 dni?! Czyżby w tym miejscu występowały jakieś anomalie czasowe, bądź nowy, nieznany wirus, a Sara rozmawiała z... duchem Maxa?

Bardziej odpowiadała mu koncepcja wirusa, gdyż nie wierzył w duchy, ale jeśli tak, to on też tam był, dotykał tych rzeczy, mógł się nieświadomie zarazić. To tłumaczy duszności jakie miał przed chwilą i zaburzenie akcji serca. A może wirus był czymś więcej, swego rodzaju klątwą, która zaciera granicę pomiędzy światem żywych i martwych. W takim razie, kto stworzył wirusa i dlaczego dotychczas nikt nie znalazł na niego antidotum, czyżby ta zaraza była nieśmiertelna, na ludzką naukę i rozum? Czy stworzyła go kobieta?
+++--

IV. Retrospekcja - Max.

Kluczył po ulicach bez żadnego celu. Gdy stracił Joannę wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Nie był romantykiem, ale dotkliwie odczuł stratę czegoś, co dawało mu chociaż chwilowe oderwanie się od szarości dnia codziennego. Czy ona po prostu celowo go unika, czy też została porwana? Gdziekolwiek by nie poszedł, zawsze dostawał taką samą odpowiedź - "Ktoś taki nie istnieje" albo "nigdy tu nie mieszkała". Nawet jej rzekomi rodzice zaprzeczyli, jakoby kiedykolwiek mieli córkę o tym imieniu.

Od znajomych odebrał ostatnio dziwny pakunek. Była w nim plastikowa głowa nabita na dłoń trzymającą kasetę wideo. Sam film był nie mniej dziwny i przedstawiał jakieś abstrakcyjne obrazy przeplatane scenami z czyjegoś życia. Po chwili film się kończył reklamą, była duża przerwa, a po niej jakiś mężczyzna w płaszczu i masce ducha siedział na środku pokoju i spojrzał na niego apatycznie. Obraz zaczął falować, więc Max podszedł bliżej telewizora, a wtedy z mężczyzny wyskoczył młody chłopak i wciągnął go do środka.

Czy uległ iluzji? A może to sam film skaził jego umysł jakimś wirusem? Dość, że gdy się ocknął, świat wokół niego wyglądał przerażająco. Zakrwawione zwłoki w wannach i odrapane ściany z tajemniczymi symbolami. Czołgające się okaleczone dzieci i zdeformowani dorośli z kawałkami różnych metalowych przedmiotów zamiast części ciała. Najgorsze było niebo i powietrze, cały świat w barwach szaroburej, granatowej poświaty. Tam nie istniał Bóg, to był świat alternatywny w pełnym znaczeniu tego słowa.

Plątając się między drzewami natrafił na coś w rodzaju cmentarza. Szukając jakiegoś znaku, wyjścia z tej chorej sytuacji, czuł, że odpowiedź znajduje się przy studni. Długo szukał, lecz wreszcie odnalazł ją. Wyglądała jak z tych japońskich Kręgów, tylko bardziej... mroczna? Spotworniona? Widać na niej było zaschniętą krew i odłamany fragment. Gdy chciał podejść i dotknąć krwi, nagle doświadczył wizji, w której demoniczny chłopak wychodzi z jego ciała i wraca do studni, by spotkać się z czymś na dole.

Obudził go jakiś dźwięk, czyjeś wołanie o pomoc. Pospiesznie zbiegł po schodach i przeleciał jak opętany przez pół miasta, aż do lasu by znaleźć... ten dom. Stał tu i teraz, jego najgorszy sen stał się jawą. Gdy przełamał się i wszedł do środka, ujrzał Piotra, który gwałcił jego ukochaną opartą na relikwiarzu. Rozjuszony Max chwycił leżący kij i zaczął go niemiłosiernie okładać. Po wszystkim, zamiast ujrzeć martwego Kościeja, zobaczył tylko gnijące zwłoki topielca. Odruchowo spojrzał na górę i zaczął krzyczeć do nieprzytomności.
++++-

V. Ścieżka czasu - Czwarty mur.

Minął już tydzień, a nie tak dalej jak wczoraj rozwiązał zagadkę. Do Kamila dotarło, że to relikwiarz był punktem witalnym demona. Ale czy to ostatecznie sprawi, że przestaną go prześladować te koszmarne obrazy? Na własne oczy widział, jak Kinao rozpada się, gdy palił relikwiarz, jak ginie ta zjawa ze skrzyni. Zresztą, dlaczego wcześniej nikt nie zauważył przegniłych zwłok, które były ciasno upakowane w środku, przecież to bez sensu. Zwłaszcza, że zostały uprzednio zbeszczeszczone jakiś tępym przedmiotem.

A może Max nie był tym, za kogo się podawał? Długotrwała choroba i zaburzenia osobowości. Wspominał też coś o Joannie, może to od tego momentu się zmienił. Wtedy, gdy przyjechał wraz z przybranymi rodzicami do tego miasteczka. Niepotrzebny balast wspomnień, bo to przecież tam porzuciła go prawdziwa matka, gdzieś w krzakach. Potem tego żałowała, a Max trafił do domu dziecka. Tam zapadł na dziwną amnezję i zaczął widywać siebie, jak robi różne rzeczy. Aż wreszcie mu odbiło i doszło do tragedii.

Tego wszystkiego Kamil dowiedział się z wywiadów i retrospekcji, ale żadna oficjalna wersja nie wspominała o Kinao. Na ciałach ofiar były odciski palców Maxa a nie jakiegoś wyimaginowanego psychopaty, który stał się realny, bo Max tak chciał. To mogło być cokolwiek, jego odrzucana część osobowości, wspomnienia, które wymazał. Możliwe, że jakiś demon, je przejął i wyręczył Maxa, opierając się na kimś, kogo Max w przeszłości za coś znienawidził. To pogłębiło psychozę, a demonowi - umożliwiło kontrolę Maxa.

Na podłogę spadł notes, który wcześniej zabrał z relikwiarza. Przypadek, czy zły omen? Otwierając go zauważył dyskietkę wsuniętą między kartki. Gdy otworzył ją w komputerze, jego oczom ukazał się plik archiwum, pathofdeath.rar. Po wypakowaniu, okazał się być spakowanym dokumentem .doc o tej samej nazwie. Szok, który przeżył chwilę później trwale zaburzył poczucie realności świata, który go otaczał. Dokument był opowiadaniem, a sądząc po stylu musiał to być grupowy fanfic. Ten sam, który znalazł na forum strony.

Strony www.cursed.video.pl. Po Kamilu przeszedł dreszcz, gdy słowo w słowo czytał zdarzenia, które miały miejsce w rzeczywistości. Jakże to, więc wszystko było fikcją? Nawet on sam? Przecież coś musiało być prawdziwe, nie mógł przecież czytać o tym w formie fanfica grupowego na forum, a jednocześnie żyć w świecie, w którym to wydarzyło się naprawdę. Data założenia tematów i postów przypominała jednak to bardzo brutalnie. Chwytając się ostatniej cienkiej linii rozumu, gdzieś w głowie usłyszał cichy szept Kinao.

"Poczuj w sercu Jej nienawiść, która mnie stworzyła. Strach, który dał mi życie, pozwolił Ją uwolnić." Te słowa raziły go niczym piorun, miażdżyły mu żebra i serce od środka, Kamil zaczął się dusić. Objawy nie ustępowały, tylko przechodziły dalej, ból rozlewał się na całe ciało, jak rak, który zaczyna rozrastać się w niekontrolowany sposób. Kątem oka zauważył poruszenie za sobą i poczuł fetor zgnilizny. Zerwał się do ucieczki, lecz wpadł na czyjąś twarz. Jego własną śmierć i myśli - You Fail It. Kamil martwy osunął się na ziemię.
+++++

Koniec.

1 komentarz:

  1. Nie wiem czy sam to napisałeś czy nie, ale niewątpliwie jest to świetne opowiadanie! Kurcze nie mogłam się oderwać od tego.
    Jednym słowem Kamil został zwizualizowany, stworzony przez myśli grupy, a gdy doczytał to końca musiało się stać to co wybrała dla niego grupa...

    OdpowiedzUsuń